W tym przeciętnym europejskim mieście,
mój mały afrykański sąsiad,
dzień po dniu kurczy się z samotności,
bo każdego ranka powinien wyciągać rękę,
aby zerwać z drzewa banana,
a lampart powinien biec na wzgórze,
a wzgórze powinno czekać na swym miejscu,
tak samo jak kamień.
Ale nie ma drzewa, czyli nie ma też Afrykańczyka,
nie ma wzgórza uzasadniającego obecność lamparta,
czyli lampart utracił mojego sąsiada,
czyli lampart również,
z dala od tego przeciętnego, europejskiego miasta,
kurczy się z samotności…
— Nie potrzeba ci czasem lamparta? —
pyta mnie sąsiad, kartkując moje książki.
(Na szczęście nie umie czytać,
bo inaczej zapłakałby, widząc słabe teksty
o nadmorskich kurortach)…
— Czy nie widziałaś może lamparta? —
pyta mnie sąsiad co wieczór, wracając z siatką bananów.
— Niestety... — zwieszam głowę ze smutkiem,
i przez całą noc, przez te cienkie europejskie ściany,
wysłuchuję szlochu wzgórza, kamienia i lamparta…
_Tłumaczenie: Paweł Sakowski
© Instytut kultury Miejskiej
Przekład z tomiku “Dowód (nie)osobisty” nominowanego do nagrody “Europejski Poeta Wolności 2018”
europejskipoetawolnosci.pl
In order to provide services of the best quality possible, and within our service, we apply cookies files. The use of the portal without modification of cookies configuration means their placement in your terminal. If you do not accept it, we kindly request you to make respective changes in the configuration of your internet browser.